Maraton horrorów

Piszę te słowa 5 dni po zamordowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

Mam dobre życie. Mam podagrę. Zaraz będę rozwieszał pranie. Zanim to nastąpi, chciałem tylko zapisać zdanie, które przyszło mi dziś do głowy i wydało się może nieco nadto dramatyczne, może troszeczkę kabotyńskie, ale jednak warte zapisania.

Piszę te słowa 5 dni po zamordowaniu Prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W przeddzień jego pogrzebu i związanej z tym żałoby narodowej. Kulejąc, idę rozwiesić pranie. Wspominałem, że mam podagrę? Ale obok tego dobre życie. O tym też wspominałem.

Już rozwiesiłem. Podczas rozwieszania przypomniałem sobie, że żałoba obowiązuje już od dzisiaj, od godz. 17:00. Wtedy następuje wyprowadzenie trumny z ciałem prezydenta do Bazyliki Mariackiej w pochodzie ulicami Gdańska (sprawdziłem to info na stronie „Faktu”).

Kina działają. (To też na szybko sprawdziłem na stronie „Faktu”.) Idę dzisiaj na „Dom, który zbudował Jack” Larsa von Triera, na którego każdy film mówimy nie „film”, tylko utwór. Ew. dzieło.

Nie zawsze kina działały. 10 kwietnia 2010 roku chciałem iść na maraton horrorów w Multikinie. Nie miałem wtedy dostępu do internetu, więc dzwoniłem do kina, dopytać się, czy na pewno nie działają.

Dość często mam taki sen, że muszę umrzeć w przeciągu, powiedzmy, godziny. Albo po prostu wiem, że umrę w bardzo niedługim czasie. Jest mi bardzo żal w tym śnie. Nie chcę umierać. Pewnie m. in. dlatego, że – jak wspominam już trzeci raz – mam dobre życie.

Nie choruję jakoś przesadnie. Atak podagry – ją też wspominam trzeci i obiecuję, że ostatni raz – zdarza mi się co roku czy jakoś co półtorej roku. Wszystko jest ok, kurwa. A jednak ciągle wisi mi nad głową tarantinowskie „jest kurewsko daleko od ok”.

Kryształy idą spoko. To najlepsza trasa na świecie – jak ustaliliśmy podczas pierwszej edycji. Teraz, czyli w styczniu, robimy trzecią, w planach, na czerwiec, mamy czwartą. Podoba mi się to suicydalne założenie. Robienie trasy w najgorszych sprzedażowo miesiącach.

Ostatnio oglądałem wywiad ze współzałożycielem i współwłaścicielem KSW Martinem Lewandowskim, który przyznał, że styczeń jest martwy. Nie tylko w dziedzinie organizacji eventów.

Dlatego zapraszam na Kryształy, jesteśmy na półmetku, jeszcze kilka występów przed nami:

https://biletyna.pl/stand-up/Stand-up-Krysztaly-Stramik-Gadowski-Borkowski-Zalewski

https://www.kupbilecik.pl/baza-5085-standup..krysztaly.html

Wybaczcie zapędy reklamowe. Myślę, że zrozumiecie. Nie jest źle. Ale wiadomo. Od przybytku głowa nie boli. Wspomnę po raz czwarty. Mam dobre życie. Czemu nie mieć jeszcze lepszego?

Ostatnio oglądałem też wywiad z Kamilem Nożyńskim, odtwórcą roli Kuby w „Ślepnąc od świateł”. Na pytanie, co chciałby robić za 20 lat, odpowiedział, że nadal mieć coś w czymś się spełnia, ale już raczej odpoczywać.

W pełni się z tym identyfikuję. Uwielbiam odpoczywać. W tej chwili odpoczywam. Gdyby nie zamordowanie prezydenta Gdańska, byłbym dzisiaj po czterodniowym rzucie: Piaseczno, Warszawa, Radom, Lublin.

Kurwa, w poniedziałek wyjechałem o 14:10 Bla Bla Carem z Poznania w stronę Warszawy, z której miałem się już lokalnie przetransportować do Piaseczna. Ale ok. godz. 11:00 Paweł Adamowicz umarł, o czym nie wiedziałem, mało kto wiedział i mało kto wie.

Ok. 15:00 od znajomych, których nie ma co tu ujawniać, dowiedziałem się, że prezydent Gdańska nie żyje. Z ogłoszeniem czekano aż żona prezydenta, po którą rząd wysłał samolot do Londynu, wyląduje.

Niebawem oficjalne źródła podały informację o śmierci Pawła Adamowicza.

Rano, widząc, że w Gdańsku „jest kurewsko daleko od ok”, nauczony doświadczeniem smoleńskim, maratonem horrorów, na który tak bardzo chciałem pójść, podejrzewałem, że tego dnia nie wystąpię.

Maraton horrorów. Ten świat to maraton horrorów.

Piaseczno odwołane, bo ciężko byłoby tego samego dnia wejść na scenę i żartować. Warszawa, bo stolica ma 3-dniową żałobę. Radom sam się zgłosił z prośbą, żeby nie grać. Z automatu Lublin udało się przenieść na inny termin.

Wysiadłem z Bla Bla Cara niedaleko Warszawy Centralnej i od razu poszedłem na pociąg do Poznania.

Tydzień spokoju. 7 dni odpoczynku.

Dziś idę do kina. Na 20:15. Teraz jest 18:01. Żałoba narodowa trwa godzinę i jedną minutę.

Przed chwilą wysłałem znajomej parafrazę fragmentu przeboju Gabriela Fleszara sprzed lat.

Kroplą gówna nasmaruję Cię. A potem długo sam – sam w to nie uwierzę.

Piszę te słowa 5 dni po zamordowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Mam dobre życie.

Poznań, 18 stycznia 2019

Dodaj komentarz

*