Siedzę przed wirtualną kartką w Wordzie i myślę, czy ładować się w kolejne „mówienie niewygodnej prawdy”. Ten blog ma średnio 1 tys. odsłon na wpis. Jest dla kogo ładować się w „mówienie niewygodnej prawdy”. Myślę tak sobie i dzwoni Abelard. Mówi m. in. o SMS-ie, który mu wysłałem. Dotyczył roasta (czy też „rosta”) Szpaka. Jest w szoku. Co mu napisałem? Hehe. Ładujemy się.
„Niektórzy mówią, że jesteś polską Amy Winehouse. Oby”
– Karol Kopiec do Michała Szpaka
https://www.cda.pl/video/10136025e
„Some say you’re the next Greg Giraldo. Let’s hope so”
– Jeff Ross do Anthony’ego Jeselnika
(„Niektórzy mówią, że jesteś nowym Gregiem Giraldo. Oby”)
Jak ktoś nie zna tematu: Greg Giraldo, zmarły po przedawkowaniu leków w 2010 roku, zajebisty, z ducha i egzystencji (narkotyki, alkohol) „Amy-Winehouse’owy” komik, który błyszczał nie tylko na roastach. Żart został zaprezentowany na roaście Charliego Sheena.
Wracając do Karola Kopca, świetny był też patent Natashy Leggero z roasta Justina Biebera.
„Kiedy widzę Kuba, jak tam siadasz, to czuję się jak w autobusie, bo właśnie ustąpiłem emerytowi. Dla tych, co nie wiedzą, co to jest autobus, Kuba, to jest takie czerwone jak Ferrari, żółte jak Lamborghini, miejsce, urządzenie, którym jeżdżą rodziny. Dla tych, co nie wiedzą, co to rodzina, Kuba, to jest taka grupa ludzi, która się kocha i nie muszą dawać sobie pieniążków. Dla tych, co nie wiedzą, co to pieniążki, Beata, Hubert, Stand-up Polska…”.
W oryginale wyglądało to tak: „Kevin has a Napoleon complex. Kevin, Napoleon was the leader of France. Ludacris, France is in Europe. Justin, Europe’s a continent. Shaq, a continent is not a free breakfast”.
(„Kevin ma kompleks Napoleona. Kevinie, Napoleon był przywódcą Francji. Ludacrisie, Francja leży w Europie. Justinie, Europa to kontynent. Shaqu, kontynent nie oznacza darmowego śniadania”.)
Ktoś może uznać, że nawet najbardziej autorskie konstrukcje są powtarzalne i dopuszczalne jest wypełnianie ich zróżnicowaną treścią. Spotkałem się z opinią, że powtarzanie tego, co zrobiła Natasha Leggero jest jak punktowanie, wymienianie trzech rzeczy z trzecią absurdalną obok dwóch zwykłych albo (nawet!) jest niczym setup i puenta i trudno się czepiać. Jednakże do mnie jakoś to nie przemawia. Z prostej przyczyny. Używasz czyjegoś patentu w odmianie lokalnej i zgarniasz ogromny poklask. Ogromny poklask zgarnęła wcześniej Natasha Leggero, bo zabieg jest, ja jebię, ja jebię, doskonały. W Stanach siedziano nad tym dłużej. Ty tylko dostosowałeś patent do nadwiślańskich warunków.
„Kurcze, akurat to mi się najbardziej podobało, a to tylko zajebana konstrukcja”
– to inny głos.
„To jest najbardziej pamiętny tekst tego roasta, teraz okazuje się, że nie jest oryginalny” – odnośnie tego „Oby”
, głos jeszcze kogoś innego.
Oczywiście możemy pójść dalej, uznać, że nic nie jest nasze. W jakimś stopniu tak jest. W jakimś stopniu… Nie chce mi się teraz używać terminów typu postmodernizm czy intertekstualność. Chuj z nimi. Porozmawiajmy po ludzku.
Czy żart z roasta Kuby Wojewódzkiego: „Piotr Kędzierski jest tu tylko dlatego, że Michał Figurski miał wylew” jest tym samym żartem, co „The only reason you got on TV in the first place is because God hates Michael J. Fox” („Jesteś w TV tylko dlatego, że Bóg nienawidzi Michaela J. Foxa”) z roasta Charliego Sheena? Czy ja już wariuję? A może przegapiłem moment, w którym wyrzuciliśmy wszystkie zasady do kosza?
I żeby nie było, że czepiam się Karola Kopca, bo coś do niego mam. Nie mam. Nikt nie ma nic do Karola Kopca. Tak samo jak nikt nie ma nic do Jacka Nocha. No, bo jak to? Nie można. Nie wypada. Komu zawinili, że są, jacy są. Mili dla innych.
Jacek, dzięki że wpadłeś!
Opublikowany przez Stand-up Polska Niedziela, 2 października 2016
Chociaż w sumie… Podczas panelu dyskusyjnego w ramach ostatniego Antraktowego Festiwalu, Karol Kopiec powiedział, że niektóre moje teksty są niczym jego niesubordynowane zachowanie podczas wycieczki szkolnej z dawien dawna, kiedy rzucił w jakiś samochód jabłkiem. On nie ocenia, czy ktoś jest kasztanem, czy nie. Np. Mariusz Kałamaga zaprosił go na swoją scenę i to jest chwalebne, bo Mariusz też się spełnia. Jeżeli ktoś wkłada w coś serce i to coś przynosi mu radość, absolutnie nie powinniśmy się czepiać. To zawsze jest dobre.
Aha, zapomniałem. I pieniążki. I pieniążki, Karolu, zapomniałeś wtedy dodać. Jeżeli w dodatku to coś przynosi pieniążki, nie można się czepiać, należy się tylko cieszyć. W końcu pieniążki są tak ważne. Pieniążki są istotne dla każdego buddysty.
Druga sprawa do omówienia: Netflix.
Gaweł Feliga nagrał taki filmik „List otwarty do Netflixa”, mówi tam, że co to za gówno, Kałamaga, Jachimek…
No i co ja mam dodać? Bo raczej niczego bym nie ujmował. Z drugiej strony, jeżeli ktoś wkłada w coś serce i to coś przynosi mu radość…
I pieniążki! Proszę o ciszę, Karolu. Zen. Napierdalamy zen teraz.
Wspomniany Mariusz Kałamaga. Ksiądz do jego przyjaciela z porażeniem mózgowym: „Bóg Cię kocha”, a przyjaciel na to: „Ciekawe, co by było gdyby mnie nie lubił”. Podobny dialog możemy spotkać w filmie „Chce się żyć” oraz w jednym ze skeczów kabaretu „Drzewo a Gada”. Od dawna też hula w sieci jako żarcik-widmo.
https://www.sadistic.pl/niepelnosprawny-vt142376.htm
Podobno przy okazji któregoś z występów MK tłumaczył, że film jest inspirowany historią tego właśnie kolegi. Swego czasu było głośno o tym, że reżyser cynicznie wykorzystał chorego. Wprawdzie wiarygodność portali typu SE jest wątpliwa. Mimo wszystko rozsądnego i w miarę dociekliwego człowieka powinno korcić następujące pytanie: Czyżby nie tylko reżyser?
https://www.se.pl/wiadomosci/polska/filmowcy-mnie-wykorzystali-wykorzystano-niepelnosprawnego-przemka-aa-N7Bj-ksz2-zdwe.html
https://www.natemat.pl/79681,filmowcy-mnie-wykorzystali-bohater-chce-sie-zyc-oskarza-tworcow-filmu
https://www.natemat.pl/79729,maciej-pieprzyca-niczego-nie-obiecywalem-tworca-filmu-chce-sie-zyc-odpowiada-na-zarzuty-bohatera-filmu
https://www.newsweek.pl/polska/chce-sie-zyc-historia-wykorzystana-przez-brukowce-na-newsweek-pl,artykuly,274115,1.html
Kolejne pytanie, czy pomoc niepełnosprawnym, w ogóle jakimkolwiek pokrzywdzonym, uprawnia do korzystania z ich zasobów intelektualnych? Wtedy taka pomoc chyba nie jest do końca bezinteresowna. Należałoby, idąc dalej, zapytać o naturę pomocy, czy jakakolwiek pomoc jest bezinteresowna? Czy przypadkiem udzielanie pomocy nomen omen nie pomaga w procesie podbudowywania własnego ego? Czy nie pomaga się dla jakiejś nagrody? Ale to są „rozkimny” natury licealnej. Ja mam już 33 lata! I wiem, że świat jest raczej przykrym miejscem, a ludzie przeważnie podli. Nawet jeżeli wydaje się inaczej. Po prostu idźmy dalej.
Portal dla bezdomnych:
„Po co, chyba po to, żeby mogli załatwiać swoje sprawy nie wychodząc z domu”
– sieć.
https://www.wiocha.pl/1220039,Strona-internetowa-dla-bezdomnych
Następnie kategoryzacja dresiarzy – sieć. Mariusz podaje tylko trzy przykłady dresiarzy. W sieci jest o kilka więcej.
https://www.nonsensopedia.wikia.com/wiki/Dresiarz
Z tą siecią to charakterystyczne dla osób, które nie interesują się zachodnim stand-upem. Ten wątek również kilka razy podejmowałem w rozmowach wszelakich. Z Obserwatorami i Praktykami polskiej sceny, pisząc najogólniej. Do nich również należą przytoczone wcześniej głosy dotyczące roasta Szpaka. A więc Obserwatorzy i Praktycy zauważyli taką prawidłowość, że najczęstsze „inspiracje” w polskim stand-upie to Demotywatory, Kwejk, Wykop, jakieś fora.
Przyczyna jest taka, że wiele osób chcących to robić nie interesuje się stand-upem. Do tego brakuje im własnych pomysłów, a wyobrażenie siebie, majestatycznie kroczącego przez scenę, pośród głów zachwyconej gawiedzi jest niezwykle silne. Stąd posiłkowanie się „internetami”.
Zarzut natury personalnej jest oczywisty. Są osoby, o których mówi się: to nie jest komik, tylko konferansjer, taki rozbawiacz, crowd-pleaser, ma umilić czas ludziom złaknionym zabawy ludziom; co on odpierdala, jak śmie wpisywać „stand-up” przy swoim nazwisku. To będzie taki mniej więcej przypadek. Chuj, niech różne osoby wpisują pod swoim nazwiskami „stand-up”, mimo że nie zadały sobie trudu, by sprawdzić, czym „stand-up” jest, co oznacza, co to właściwie za kultura. Jakie przyświecają jej zasady, wartości etc. Niech wyraz stand-up pojawia się jak najczęściej. Stand-up, stand-up, stand-up, stand-up. Kto ma wiedzieć, ten wie, czym jest, a czym nie jest stand-up. A jak ktoś będzie się chciał dowiedzieć, z chęcią będę tłumaczył. Ile godzin seksu mnie ominęło, bo zamiast zadawać się z przedstawicielkami płci przeciwnej wolałem rozprawiać o stand-upie do białego rana; tylko Bóg jeden wie. Tak jest, ten sam Bóg, który Michaelowi J. Foxowi dał Parkinsona, a Michałowi Figurskiemu wylew (kurwa, tu nawet imiona ofiar żartów są tożsame).
Na potrzeby Netfliksowych nagrywek zostałem sklejony z Tomaszem Jachimkiem, co jest swojego rodzaju dramatem, gdyż ludzie, którzy lubią rzeczy Jachimka nie będą lubili moich rzeczy i na odwrót. Chyba nie ma człowieka, który trawi jego rzeczy i moje. W każdym razie trudno mi sobie wyobrazić kogoś takiego. Gwoli ścisłości, jest to swojego rodzaju dramatem raczej tylko dla mnie. Jachimek, podejrzewam, ma to gdzieś. „Dla tych, co nie wiedzą, co to pieniążki…”
No cóż. Dobrze przynajmniej, że Bałtroczyk ze „swoimi” dowcipami się nie załapał. A właśnie! Część jeszcze, obok sieci, używa motywów i klisz ze starych dowcipów. Coś w rodzaju Mam żydowskie pochodzenie – boję się aut na gaz czy Ktoś tam jest jak Chrystus – taki wiecznie przybity.
Natomiast związana z personaliami jest prosta. Po co gadać, że z powodu brzydkich okładek czy czegoś innego nas tam nie ma. Każdy grajek wziąłby to, gdyby mu tylko zaproponowano. Są różne obozy. Jeden obóz dostał propozycję, inny nie.
Jeżeli ktoś nie wie, to ja pokrótce wyjaśnię, jak wygląda krajobraz bitewny. Jest Antrakt, czyli agencja artystyczna, z którą jestem związany formalnie i uczuciowo, i jest grupa artystyczna Stand-up Polska, z którą jestem związany uczuciowo. Ergo moje serce jest rozdarte. Żadnego z członków Stand-up Polska nie nienawidzę, przeciwnie, wszystkich szanuję, niektórzy to – mogę chyba zaryzykować taką tezę – moi przyjaciele. Na tyle, na ile ktoś taki, jak ja – odludek – może być czyimkolwiek przyjacielem.
Na gruncie biznesowym Antrakt i Stand-up Polska są obozami niejako konkurencyjnymi. Choć to firmy o podobnym charakterze, lecz innej historii i w związku z tym nieco odmiennej strukturze. Antrakt jest agencją od swego zarania zarządzaną przez management artystyczny, Stand-up Polska grupą komików, reprezentowanych przez managerów, którzy pojawili się już w trakcie działalności grupy. W każdym razie ja nie jestem od biznesu, dlatego, odnoszę takie wrażenie, być może mylne, zaliczam się do grona ludzi-pomostów pomiędzy obozami. Karol Kopiec też jest takim człowiekiem. Poza Antraktem i Stand-up Polska są pojedynczy „gracze”, jednostki chcące dołączyć tu lub tu. Tak to w skrócie wygląda.
Jabłko rzucone, acz nie identyfikowałbym tego tekstu jako rzut w czyjkolwiek samochód.
Dla tych, co nie wiedzą, co to jest samochód…