W poprzednim tekście wspomniałem, że lubię znaczone otwartością scysje w amerykańskim stand-upie. Sam raczej nie unikam sytuacji konfliktowych. Kilka miesięcy temu wygenerowałem dwa teksty, w których w sposób pejoratywny scharakteryzowałem organizatora koszalińskiego konkursu jednoosobowych form scenicznych pn. „Ludzik”, Bartosza Brzeskota. Choć szkoda znaków na tego „ludzika”, to jednak wracam do tematu. Szerzej, mocniej, pełnokrwiście. Dlaczego? Moje teksty tak go zabolały, że postanowił uciec się do gróźb i naruszenia nietykalności cielesnej.
Niestety nie possał mi fiutka ani jajeczek. Niestety, bo byłaby to jedyna pożyteczna rzecz, jaką zrobił w życiu. Zrobił za to co innego. Najpierw, spotkawszy mnie na bankiecie otwierającym niedawny koszaliński festiwal debiutów filmowych „Młodzi i Film”, powiedział, że ma nadzieję na jeszcze jedno spotkanie, gdyż szykuje dla mnie niespodziankę. Po kilku dniach, na bankiecie zamykającym festiwal, podszedł do mnie ze swoją świtą i jął zaczepiać, co skończyło się dziwnym przytuliskiem i natychmiastową ucieczką, tzn. „Brzeszczot” – przypominam, że tak nazywam tego pajaca – usiłował pociągnąć mi z bańki. Wygląda na to, że jednocześnie chciał i nie chciał dokonać aktu przemocy. Z tej ambiwalencji wyszedł nieprzyjemny, spocony kontakt fizyczny, pokraczny dotyk, niemal pocałunek, którego ten gagatek sam najwyraźniej się wystraszył, dlatego w okamgnieniu wraz z małżonką spierdolił z miejsca zdarzenia.
Być może nagle coś go tchnęło, świadomość, że jest osobą dorosłą, a czasy szkolne dawno się skończyły. Chociaż trudno mi w to uwierzyć. Brzeszczot nie jest bowiem osobą szczególnie refleksyjną. Podobnie zresztą jak członkowie jego trupy cyrkowej: nieznany mi zarośnięty konus bredzący coś o szkalowaniu Koszalina, małżonka – prowincjonalna Lady Makbet – pytająca dramatycznie, czy to ja jestem Stramik, czy to ja piszę „te okropne paszkwile” i sterczący przede mną krępy ochroniarz, który zabiłby mnie jednym pstryknięciem, pozostawiony mi w tej sytuacji w spadku, patrzący głęboko w oczy, przekazujący bezgłośny, niewybredny komunikat. Wynikało z niego, że w każdej chwili jest gotowy mi przykurwić. Nagle, gdy zostaliśmy sami, odezwał się z podwójnym pytaniem, co i po co ja tam wypisuję. Odparłem, że prawdę, bo prawda nas wyzwoli.
Ów krępy strażnik Brzeszczota nie jest taki zły. Sympatyczny (do czasu) prosty żołnierz po niewłaściwej linii frontu. Główna specjalizacja: wpierdol. Swego czasu chwalił się gościom „Ludzika”, że wozi ich bez prawa jazdy. Na pewno nie wie, że ja też z nim jechałem. Byłem na pierwszej edycji incognito. Teraz czuję się, jakbym pisał jakieś kiepskie skrzyżowanie „Miasta prywatnego” i „Gomorry”. W Koszalinie zaraz zostanie wydany na mnie wyrok. Z tym większą ekscytacją będę tam raz po raz wracał. Wojewódzki w rozmowie z Kortezem, który opowiada anegdotkę z Koszalina zapytuje zaczepnie: „Byłeś w Koszalinie?! Tam nic nie ma!!!”
Tak się złożyło, że pochodzę z toksycznego miejsca, w którym politycy, dziennikarze, „policjanci, piłkarze, każda, każda ręka i noga, cały mój świat potrzebuje psychologa” – chciałoby się zaśpiewać. Pochodzę z toksycznego miejsca, w którym politycy, żurnaliści, prezesi spółek miejskich, ludzie „kultury” od lat duszą się w swoim własnym sosie, promując niezdrowe standardy. Jeżeli coś skrytykujesz, powiesz, że jeden czy drugi to pozbawiony kompetencji hochsztapler, w dodatku nie zaoferujesz im czegoś, tylko będziesz się z nich śmiał, możesz liczyć na ostracyzm. Klika przyzwyczaiła się do postawy służalczej wobec niej. Brzeszczot stara się być blisko kliki, zasiewać zepsute ziarno, udało mu się nawet w miejskim Centrum Kultury 105 zainstalować swojego papuśnego synalka. Patronaty, sraty, goszczenie polityków. Chcesz wsparcie, zaproś rezydentów ratusza na swoją imprezę.
Widocznie im mniejsze miasto, tym gorzej. Ksiądz święci kamień węgielny, polityk otwiera imprezę kulturalną. Hieny są czujne, czekają na jakieś korzyści. Wraz z Darkiem Gadowskim pierdolimy ten układ i pierdolić będziemy. Na przykładzie Poznania, w którym mam swoją bazę i wielu innych miast, które odwiedzam, widzę, że imprezy najlepiej robić w kompletnej abstrakcji od jakiejkolwiek władzy. W Koszalinie pokutuje wzorzec odmienny, absolutnie aberracyjny. Znam jego „uroki” z opowieści, spotkałem się z nimi także, kiedy pracowałem w jednej z lokalnych gazet.
Media w Koszalinie to w znacznej mierze foldery reklamowo-samorządowe. Mają zapowiadać twoje eventy? Musisz chociaż raz zapłacić. Ciekawość dziennikarska pomieszkuje już tylko w nielicznych przedstawicielach zawodu. Od początku naszych działań nie godzimy się na to wszystko. Preferujemy wzorzec, mówiąc najprościej, „antykoszaliński”. Działamy w oparciu o hajs z biletów. Śmiejemy się z tej całej małomiasteczkowej gangsterki, poruszającej się na granicy legalności oraz dobrego smaku. Inspirację stanowi dla niej Stanisław Gawłowski, szef zachodniopomorskiej PO, były sekretarz stanu w ministerstwie środowiska, persona – pisząc delikatnie – swobodnie traktująca wszelakie zapisy prawne. Gawłowski kiedyś przez znajomego dziennikarza został w felietonie zestawiony z Nikodemem Dyzmą, za co tenże dziennikarz stracił pracę. Doktorat Gawłowskiego, o którym m. in. pisał znajomy żurnalista okazał się zwyczajnie lichy. Po jakimś czasie zabrał się zań inny dziennikarz. Wnioski poniżej.
„Na 200 stronach znaleźliśmy dziesiątki fragmentów przepisanych z innych prac, bez podania źródła. Razem dają co najmniej 20 stron. Jeśli to nie jest plagiat, to co nim jest? (…) Łatwo odróżnić, które fragmenty zostały zaczerpnięte od innych autorów, a w których Gawłowski pisał <>. Te drugie przypadki charakteryzują się niskiej jakości stylem, błędami ortograficznymi, stylistycznymi, deklinacyjnymi oraz interpunkcyjnymi”.
Źródło (akurat ultraprawicowe, wybaczcie): www.wpolityce.pl/polityka/161866-sieci-wiceminister-z-platformy-dopuscil-sie-plagiatu-praca-doktorska-stanislawa-gawlowskiego-az-roi-sie-od-skopiowanych-fragmentow
Gawłowski zawsze pojawiał się na gali rozpoczęcia i zakończenia festiwalu, na bankietach. Przestał to robić po ujawnieniu akt śledztwa ws. afery taśmowej, w związku z którą podał się do dymisji. Pojawia się na nich za to i towarzyszy Brzeszczotowej świcie (podczas opisywanego zajścia także towarzyszył) lubujący się w tandetnych kolorowych ubiorach drobnomieszczański sprzedawca samochodów i drukarz. Przez chwilę miał okazję być wiceprezydentem miasta. Przykładny partyjny funkcjonariusz bez przygotowania i talentu. Wierny sługa Gawłowskiego. Na dowód wdzięczności piastował urząd, na którym się – znowu pisząc delikatnie – nie sprawdził. Na szczęście, jak powiadam, bardzo krótko. Według spekulacji medialnych, którym trudno nie dać wiary, poleciał za wybitną nieudolność. Został przymuszony do złożenia rezygnacji. Oficjalnym powodem były względy osobiste. Adam Szałek – antropomorfizacja dyskoteki w Mielnie.
Nie kojarzę tylko krasnala, który mruczał coś o tym, że Koszalin trzeba szanować. Tymczasem powszechnie wiadomo, że kto ma łeb na karku, ten z Koszalina spierdala. Ewentualnie kliki unika. Brzeszczotowi nikczemnicy są typowym zaprzeczeniem tej prostej prawidłowości.
Swego czasu Brzeszczot urządził w CK 105 uroczystą premierę swojego filmu. Do prowincjonalnej machiny promocyjnej zaprzągł lokalne media i władzę; z Gawłowskim na czele. Obczajcie relacyjkę z tego pożałowania godnego wydarzenia:
Po premierze wszelki słuch o dziele zaginął. Kolejna hochsztaplerka. Równie dobrze mógłbym nagrać sekstaśmę i zaprezentować ją na otwartym dla mediów oraz władzy spotkaniu w miejscu dotowanym przez samorząd. Nie udawałbym przy tym, że to jakkolwiek wartościowy utwór. Ot, zwykłe jebanie z udziałem niezbyt urodziwego jegomościa i jakiejś Bogu ducha winnej niewiasty. A teraz fragmenciki z poprzednich moich tekstów, które tak zabolały naszego małego pajacyka.
„Gdybym wiedział, co to duma, to czułbym jej absolutne zaprzeczenie. Organizuje tę imprezę straszny człowiek, który nazywa się Bartosz Brzeskot. Jest to człowiek, który jakiś czas temu w bardzo złym stylu usiłował zaprosić Darka Gadowskiego i mnie do uczestnictwa w inicjatywie CK Kabarety, do której Centrum Kultury 105 w Koszalinie, gdzie pracują osoby otwarcie upośledzone, musiało sporo dokładać, ponieważ – tak jak przy okazji pierwszej edycji „Ludzika”, gdzie hajs dawali ogłupieni przez Brzeskota i jego świtę sponsorzy – sprzedały się może dwa bilety. Wszystko było medialnie opierdalane jako sukces. CK bało się przyznać, że wtopiło, tam za wtopy lecą głowy, a Brzeskot lubuje i specjalizuje się w oszukiwaniu ludzi w celu uzyskiwania korzyści własnych, grał zatem w tę grę. Pewnie zastanawiacie się, co znaczy zapraszać kogoś w bardzo złym stylu. <>, jak nazywam tego pajaca, mówił – Załatwię wam zwycięstwo na każdym liczącym się festiwalu kabaretowym w kraju, tam wszystko odbywa się po znajomości, a ja znam wszystkich. Tak bredził. Kiedy powiedziałem mu, że w nazwie są kabarety, a ja mam na kabarety wyjebane i stand-up to nie kabarety i chyba nie wie do kogo zadzwonił, to powiedział, że nie będę go pouczał, czym są kabarety, następnie się rozłączył; i bardzo dobrze, chuj z nim.”
Źródło: www.standupfestiwal.pl/blog/9-komik-out/24-jestem-wrazliwym-kutasem
„Unikajcie też zjechanego w poprzednim tekście Bartosza Brzeskota, który dzwonił do Darka Gadowskiego i Antka Syrka-Dąbrowskiego i mówił, że mnie pozwie oraz zniszczy finansowo. Gdyby chodziło tylko o niego, to by przebolał, ewentualnie, jakby mnie spotkał, to by mi zajebał, gdyż nazwałem go <>. Ale ja obraziłem sponsorów. To się nie godzi. Sponsorzy dają pieniądze. Nie można ich obrażać.”
Źródło: www.standupfestiwal.pl/blog/9-komik-out/25-seksualny-wroclaw
Podług relacji osób, które były na ostatnim „Ludziku”, oburzony Brzeszczot najpierw wypierał się wspomnianej w pierwszym z powyższych fragmentów rozmowy telefonicznej, później potwierdził, że jednak się odbyła. Oczywiście, choć moje małe czarne serce nieco mnie z tego powodu bolało, to kumam stand-upowych znajomych, którzy na „Ludzika” pojechali. Dostali gwarant w finansowy za sam przyjazd, zwrot kosztów przejazdu, nocleg nad morzem. Mam nadzieję, że za jakiś czas polski stand-up urośnie w taką siłę, że komicy, w pełni świadomi swojej autonomii, będą mogli sobie pozwolić na odrzucanie propozycji, które tylko pozornie są intratne. Oszczędzą sobie tym samym wysłuchiwania pretensji w rodzaju „Ten festiwal jest za mało rozśpiewany” czy udawania, że interesują ich opinie dawno przebrzmiałych gwiazd estrady: Jacka Ziobry czy Grzegorza Halamy – artystów, którzy pewnie z racji swojej niezbyt ciekawej sytuacji zawodowej jeszcze Brzeszczotem (a tym bardziej pieniędzmi omamionych przezeń sponsorów) nie pogardzają.
Znajomi, którzy obcowali z opisywanym przeze mnie delikwentem przydają mu cechy ni mniej, ni więcej nieznośnego, śliskiego cwaniaczka i kombinatora, niemal komiksowej, aż trudno uwierzyć, że realnej postaci, w której skupia się całokształt zaściankowej mentalności. Ja mam w takich momentach satysfakcję. Nie pomyliłem się, kiedy mówiłem o tym głośno i zamieszczałem taką charakterystykę. Mógłbym się w ogóle nie odzywać. Byłby spokój. Mimo wszystko jakoś nie potrafię milczeć wobec żałosnych postaw i zachowań. Mógłbym do tego nie robić imprez na skażonej koszalińskiej ziemi. Nie potrzebuję ich. Z drugiej strony – dobrze się obserwuje jak to rośnie. Coś z niczego powstaje dzięki uporowi i konsekwencji. Trzeba tylko trochę wysiłku zamiast lizania dupy władzy czy sponsorom. Dobre rzeczy same się obronią. Nie ma potrzeby ściemniania.
Znam jeszcze jedną interesującą relację, wedle której Brzeszczot otwarcie tłumaczył, że koledzy z dawnych dni dorobili się na kabaretach, a on został w tyle. W związku z tym wymyślił sobie „Ludzika”, dzięki któremu może podreperować budżet i podleczyć rozrośnięte do granic możliwości ego.
Zwróćcie uwagę jak on mówi. Tam nie ma chęci merytorycznej wypowiedzi, tylko usiłowanie omamienia słuchacza. Po lewej stronie od siwego jegomościa, który wyraźnie nie wie gdzie się znajduje, siedzi natomiast prowincjonalna Lady Makbet i kuka, czy ktoś przypadkiem nie wykazuje braku szacunku wobec niej i/lub jej niedojrzałego wybranka.
W kwietniu graliśmy Stand-up Time w Kołobrzegu. Świetny wieczór. Podobno Kołobrzeg został odczarowany. Wcześniej nie sprzedał się tam chociażby Kabaret Młodych Panów. Poszło 15 biletów i występ został odwołany. Jednak mało brakowało, a nie zagralibyśmy w tej urokliwej nadmorskiej mieścinie. Właśnie przez jebanego Brzeszczota.
Kiedy dyrektor Regionalnego Centrum Kultury usłyszał „stand-up”, przypomniał mu się Brzeszczotowy deal, na którym się przejechał. Ostatecznie udało się wynająć salę. Żadnych ryczałtów, zero ściemy. Natomiast Brzeszczot nieco ponad dwa lata temu wcisnął tam CK Kabarety, które podobnie jak w Koszalinie zakończyły się fiaskiem.
Centra płaciły Brzeszczotowi z góry. W zamian za czcze obietnice – złote chuje, wyimaginowany artystyczno-komercyjny sukces. Później trzeba było rozdawać bilety za darmo, żeby sztucznie zapełnić sale, co i tak średnio się udawało. Podobnie jest z „Ludzikiem”. Z tą różnicą, że centra kultury zostały zamienione na podmioty prywatne: sponsorów. Mamy zatem do czynienia z czymś w rodzaju otwartej dla ewentualnej publiczności, przepłaconej firmówki, na którą składają się Bogu ducha winni (niczym niewiasta z mojej wyimaginowanej sekstaśmy) sponsorzy.
Gdyby takie szkodliwe, koniunkturalne, oportunistyczne persony odwoływały się w swoich poczynaniach do pojęcia „stand-up”, o którym chuja wiedzą, naprawdę w ogóle nie otwierałbym ryja. Stoję jednakże na stanowisku, że złodziejstwo nie tylko w warstwie artystycznej, lecz również organizacyjnej należy tępić.
Zobaczcie, jakie brednie były używane, by przekonywać niektóre prowincjonalne centra kultury do wykładania kapusty na Brzeszczotowe fanaberie.
„Ideą programu CK KABARETY jest:
– stworzenie cyklicznej imprezy kabaretowej na terenie Koszalina,
– wprowadzenia stałej tradycji oglądania kabaretów i działań około humorystycznych,
– wyszukanie najzdolniejszych podmiotów kabaretowych z obrębu dawnego województwa koszalińskiego,
– wyrobienie poprzez częste występy najlepszych stand-up men z Koszalina,
– wyszukanie i wyszkolenie najlepszych performerów poetry slam z Koszalina i okolic,
– prezentacja najciekawszych kabaretów scen kameralnych w Polsce.
Całokształt programu ma charakter misyjny i zamysłem organizatorów jest raczej przedstawienie szerszego spektrum działań satyryczno-kabaretowych niż stricte przedstawienie produktów telewizyjno-estradowych. Jak również wyrobienie sobie stałego widza, otwartego na szerszą paletę działań artystycznych niż ma to miejsce w massmediach. Ponadto idea programu zakłada nie tylko bierny, ale również czynny udział publiczności w kształtowaniu poziomu estetycznego programu.
Cyklicznie raz w miesiącu począwszy od 19 września przez 4 miesiące program CK KABARETY rozpoczynać będzie się o godz. 19:00 w sali widowiskowej CK105.
Jak to będzie wyglądało:
Konferansjer rozpoczyna imprezę, wprowadza w charakter imprezy, rozdaje widzom ankiety kabaretowe i karty POETRY SLAM
– wyjaśnia zasady TURNIEJU POETRY SLAM,
– wprowadza temat zadania na obecny wieczór,
– objaśnia zasady punktowania kabaretu lokalnego
19:15 zapowiedź kabaretu lokalnego
19:15 – 19:45 występ kabaretu lokalnego
19:45 – 19:55 POETRY SLAM – podpowiedzi oraz ankieta kabaretowa.
19:55 Występ pierwszego Stand-up Man’a.
20:05 – 20:10 Występ drugiego Stand-up Man’a.
20:10 Zbieranie kart POETRY SLAM oraz zapowiedź GWIAZDY WIECZORU.
20:15 Występ GWIAZDY WIECZORU
21:10 Podsumowanie zebranych kart i rozpoczęcie konkursu POETRY SLAM. Wybór zwycięzców.
W wrześniu gwiazdą wieczoru będzie Jacek Ziobro.
Dynamiczny, pomysłowy, błyskotliwy, łatwy w obsłudze, niedrogi, ergonomiczny, niezawodny, bezalkoholowy, bez konserwantów, ekologiczny, całkowicie biodegradowalny, z długoletnią gwarancją i serwisem oto kilka wybranych losowo cech niezwykle profesjonalnego Kabaretu Jacka Ziobro! Kabaret Jacka Ziobro można również użyć w formie relatywnie krótkich (20 do 40 min), szalenie dowcipnych występów.
Doskonale nawiązuje werbalny kontakt z publicznością dzięki zaimplementowanemu intelektowi i doświadczeniu oraz własnych skeczy i gagów.
GWIAZDA WIECZORU – październik 2013
Kabaret Kuzyni
Tytuł tego show to „Magik bardzo dobry”, czyli sztukmistrz XXI wieku, ale czerpiący z najlepszych wzorców z przeszłości, posiadający kabaretowe spojrzenie na iluzję, komiczne traktujący sztuczki magiczne. On umie wszystko, a czego nie umie, tego nie warto umieć. W programie:
•większości oryginalne autorskie pomysły, inspirowane iluzją, ale potraktowaną w odwrotny sposób,
•nawijanie magicznego makaronu na uszy,
•niezwykłe i śmieszne rekwizyty, powstające ” z niczego” na oczach publiczności,
•zabawne kostiumy, dziwne gadżety, zaskakujące pomysły i rozwiązania,
•przeistaczanie się z postaci w postać: magik, fakir, mistrz rodeo, clown, treser, żongler, wierszokleta.
„Magik bardzo dobry”, to wspaniała zabawa, ciepły i serdeczny śmiech a przede wszystkim perfekcyjne wykonanie.
GWIAZDA WIECZORU – listopad 2013
Piotr Plewa Show
•Jego przedstawienie „Quasi kabaretowe one man show” to program znakomicie sprawdzający się na spotkaniach i imprezach.
•Jako aktor na stałe występuje w krakowskim „Teatrze Stu” oraz w teatrze „Kamienica” w Warszawie. Członek krakowskiego kabaretu „Grupa Rafała Kmity”.
•Od kilku lat związany ze stacją HBO gdzie występuje w cyklicznych programach pt.: „HBO na Stojaka”.
•Gospodarz Opolskiej Nocy Kabaretowej w 1995 roku, oraz główny prowadzący ogólnopolskiego kabaretonu telewizyjnego FAMA 2000.
•Ostatnie realizacje – filmy fabularne: „Nie ma takiego numeru” 2005, „Dzień Gniewu” 2006, „Antyterapia” 2013.
Realizacje telewizyjne – kabaretowe i indywidualne:
•”Pop Show – czyli sceniczny teledysk”,
•”Trzy zdania o umieraniu”,
•”Wszyscyśmy z jednego szynela”,
•”Pieśni z szynela”,
•benefisy u „Rodziny Antczaków” i „Hoffmana” w Teatrze Stu w Krakowie.
GWIAZDA WIECZORU – grudzień 2013
Kabaret K2
Kabaret K2 powstał w czystym, dwuosobowym wymiarze w 2012 roku. Wcześniej współtworzyli formacje: Babeczki z Rodzynkiem i Hlynur.
Program kabaretu K2 jest dynamiczny. Skecze są zabawne, a humor niewymuszony.K2 stara się, żeby były „o czymś”. Jednak jest to staranność nie nachalna, unikają dydaktyki. Obserwują świat i szukają tematów dotyczących Was i nas. Nie pokazują ich jednak w skali 1:1. Zawsze przetwarzają rzeczywistość. Podkręcają absurdalność sytuacji.
Programowo unikają stosowania wulgaryzmów. Unikają przeklinania, które ma maskować brak żartu. Podobnie jak szoku dla szoku. Nie boją się poruszać kontrowersyjnych tematów, ale robią to w jakimś celu.
Bartosz Brzeskot – konferansjer
•Począwszy od 1992 roku przez sześć lat lider krakowskiej formacji kabaretowej „Kabaret Rafała Kmity”. W formacji tej wygrał ponad trzydzieści nagród na najważniejszych festiwalach satyrycznych w kraju, w tym trzykrotnie zdobył GRAND PRIX na najbardziej prestiżowym festiwalu satyrycznym PAKA. Żadna inna formacja kabaretowa nie powtórzyła tego sukcesu.
•W 1997 roku został redaktorem naczelnym ogólnopolskiego pisma satyrycznego „Garbus – pismo dla nie prostych” nagradzanego na wielu festiwalach również za granicą.
•Reżyser i scenarzysta filmów fabularnych: „Nie ma takiego numeru” 2005 nagradzanego na wielu festiwalach oraz „Antyterapia” 2013.
•Jest autorem scenariuszy filmowych: „Uwierz w Boga” i „Zielone noce”. Napisał monodram „Pokój do zabawy”, który został pierwszy raz wystawiony 7 kwietnia 2006 roku w Nowym Teatrze w Słupsku.
Kabaret lokalny
Na podstawie materiałów nadesłanych przez okoliczne kabarety lokalne wybór czterech najciekawszych w regionie. Każdy kabaret występuje w kolejnym miesiącu.
Na podstawie ankiety rozdawanej podczas wieczorów kabaretowych nastąpi wybór najciekawszego kabaretu lokalnego z czterech edycji CK KABARETÓW. Zwycięzca zaprezentuje się w wielkim finale
Poetry Slam
•Formuła dowolnej techniki pisanej – proza, wiersz, limeryk, fraszka itp. – na podstawie losowo dobranych 2 słów z propozycji danych przez publiczność i stworzenie z nich śmiesznego związku frazeologicznego przez konferansjera i Stand-up Men.
•W trakcie około godziny każdy z widzów ma szansę stworzyć coś oryginalnego. Czas odczytywania utworu nie może przekroczyć 3 minut. Autorzy dwóch najlepszych utworów znajdą się w WIELKIM FINALE w grudniu 2013 roku, który odbędzie się w Koszalinie
STAND-UP MAN
KUBA „PREZES” KOWALSKI
2003 – 2006 Członek kabaretu „7%”
OSIĄGNIĘCIA INDYWIDUALNE
•2010 Jako stand-up man wystąpił w III rundzie eliminacji do programu „Zabij mnie śmiechem” (POLSAT) Sopot, Warszawa
•2006 Jako członek kabaretu 7% wystąpił II rundzie eliminacji przeglądu kabaretów PAKA w Poznaniu
•2013 epizod w filmie fabularnym „Antyterapia”
Jako konferansjer poprowadził około 200 imprez.
STAND-UP MAN
SIMON I JEGO GAR, FUNKEL
Występuje od 2011 roku jako stand-up man.
Ma świetny program, który wciąż szlifuje. Zaskakuje inteligentnym humorem, nawiązuje kontakt z publicznością, ma wszystkie cechy dobrego show man’a.
Swoje doświadczenie w kontakcie z publicznością zdobywał wcześniej jako konferansjer.
ELIMINACJE
Eliminacje dla performerów POETRY SLAM oraz kabaretów lokalnych nastąpią w czterech kolejnych miesiącach:
-wrzesień 2013,
-październik 2013,
-listopad 2013,
-grudzień 2013
WILEKI FINAŁ odbędzie się pod koniec grudnia 2013 roku w Koszalinie z udziałem najlepszych performerów POETRY SLAM z wszystkich miast czterech edycji oraz kabaretu regionalnego, który uzyska największą ilość punktów w ocenach publiczności.”
Źródło: www.koszalinek.pl/nowosci,z_koszalina,7,1,w_koszalinie_rusza_nowy_cykl_ck_,4962.html
Szkoda, że to tylko wygląda niczym kiepski żart. Szkoda, że niektóre osoby odpowiedzialne za zarządzanie publicznymi środkami na kulturę potrafią się jeszcze nabierać na takie coś. Kwestia wyraźnego braku kompetencji.
Spójrzcie jeszcze na to:
„ <> odbył się szerokim echem w środowiskach kabaretowych, stand up oraz artystów zajmujących się sztuką <>. Organizacja festiwalu, formuła i atrakcje dodatkowe zostały wysoko ocenione przed wykonawców. Finaliści, którzy występowali w <> obecnie zaczynają pojawiać się w programach TVP2 oraz TVP Rozrywka.”
Źródło: www.radio.koszalin.pl/pl/artykul/ludzik-2015-drugie-mistrzostwa-polski-one-man-show-w-koszalinie.12247.html
Co kurwa?! Po pierwsze: nie „odbył”, tylko „odbił się szerokim echem” jak już. Po drugie: Nie, kurwa. Chyba chujem się odbił. W gardłach Brzeszczota i jego świty. Po trzecie: to że ktoś pojawiał się „w programach TVP2 oraz TVP Rozrywka” nie miało żadnego związku z „Ludzikiem 2014”. Miało związek z decyzjami ekipy, która przygotowywała program „Tylko dla dorosłych”, bo o nim tutaj mowa. Były to m. in. osoby, dzięki którym ten blog powstał i działa. Antrakt, głupcze.
Ostatnia brednia, która świadczy o tym, że mamy do czynienia z bezczelnym przypisywaniem sobie cudzych zasług:
„Karol Kopiec, Piotr Szumowski, Piotr Laskowski, Łukasz Lotek Lodkowski, Hanna Piotrowska, Hubert Kotarski – o nich w tym roku było naprawdę głośno. To nasi zwycięzcy byli w programach Kuby Wojewódzkiego i Tylko dla dorosłych. Staliśmy się też opiniotwórczy dla większych i o wiele starszych festiwali, takich jak PAKA czy nocy kabaretowej w Lidzbarku – twierdzi Bartosz Brzeskot”.
Źródło: www.koszalin.naszemiasto.pl/artykul/ii-mistrzostwa-polski-one-man-show-w-koszalinie,3536601,art,t,id,tm.html
Lotek, Piotrek Szumowski czy Karol Kopiec byli w wymienionych programach telewizyjnych z powodów, o których wspominam powyżej. „Ludzik” nie ma tutaj nic do rzeczy. Darek Gadowski i Jacek Stramik też byli w tych programach. A pierdolą „Ludzika” z całą mocą. Piotr Laskowski i Hanna Piotrowska – nikt o nich nie słyszał. Hubert Kotarski od jakiegoś czasu odpoczywa od stand-upu.
Do dzisiaj pamiętam opinię Darka po rozmowie telefonicznej z Brzeszczotem. Darek z miejsca przyznał, że to jeden z największych ściemniaczy, z jakimi miał nieprzyjemność się zetknąć. Dla kontrastu – Darek to jedna z najuczciwszych osób, jakie miałem przyjemność poznać.
Dlatego na koniec odśpiewajmy Stachurę. Tylko „Bruno” zamieńmy na „Darek”:
„Nie rozdziobią nas kruki
ni wrony, ani nic!
Nie rozszarpią na sztuki
Poezji wściekłe kły!
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Nie omami nas forsa
ni sławy pusty dźwięk!
Inną ścigamy postać:
Realnej zjawy tren!
Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo;
Niechybnie brakuje tam nas!
Od stania w miejscu niejeden już zginął,
Niejeden zginął już kwiat!
Nie zdechniemy tak szybko,
Jak sobie roi śmierć!
Ziemia dla nas za płytka,
Fruniemy w góry gdzieś!”
PS
Ktoś, komu opowiedziałem o zdarzeniach przedstawionych na początku tekstu zastanawiał się, co Brzeszczot chce osiągnąć swoim zachowaniem. Cholera wie. Na pewno za sprawą bandyckich zagrywek, potwierdza moje o nim słowa. Widać też, że mierzy świat swoją miarą. Myśli, że wszyscy są skłonnymi do przemocy tchórzami. Z tego względu nie zaatakował mnie na pierwszym bankiecie. Tam był sam. Bał się, że będę kimś podobnym do niego i zechcę odpowiedzieć na zaczepki. Gdyby skrupulatnie czytał bloga, wiedziałby, że nic bardziej błędnego, nie stosuję przemocy, gardzę nią. Mogę za to bardzo boleśnie wszelkim niegodziwcom przypierdolić słowem. O czym wspominałem w tekście dotyczącym innego antybohatera i co o właśnie czynię. A wszystkie koszalińskie i niekoszalińskie kurwy i wrony mogą mnie dziobnąć.