Stand-upowy Fisting Night, czyli Dańcowanie na ekranie

Nie przyklaskuję niektórym rodzimym stand-uperom, oburzonym nowym programem Polsatu. Idziemy do przodu. Mniejsza o nowy program Polsatu. O co chodzi? O zaanonsowany niedawno format pn. „Kabaretowy Boxing Night”, w ramach którego dwie drużyny złożone z członków Kabaretu Młodych Panów, Kabaretu Pod Wyrwigroszem oraz gości specjalnych będą pojedynkować się na skecze, scenki improwizowane (czego dowiedziałem się 8 czerwca*), no i oczywiście, a jakże, przecież nie mogło być inaczej, stand-up.

Wśród gości specjalnych m. in. dwie postacie, które dał nam świat kabaretu, a które czas jakiś temu postanowiły wziąć się za stand-up. Jeden jest czynnym kabareciarzem, drugi byłym. Z tym drugim zdarza mi się występować. Fakt, że z tym drugim zdarza mi się występować jest dobrym dowodem, na to, że idziemy do przodu.

Już wyjaśniam, kurwa!

Postać, która ma reputację wyrobioną przez lata kasztańskiego kabaretowania i estradowego showmeństwa, kojarzona przez wiele Bożenek i Januszów, zdecydowała się pojeździć ze Stramikiem. Żeby lepiej objaśnić kontekst tej informacji, będę musiał wytłumaczyć, jaką postacią jest Stramik. Otóż Stramik jest postacią, której nie trawi nawet część światka stand-upowego. Bo ma za mocne teksty!

Stand-up i za mocne teksty! Aaaaaaaaaaaaaaa! Polska!

Nie uczestniczę w cyklicznych imprezach stand-upowych organizowanych przez kilka ekip działających w tej materii. Po pierwszym sezonie gdańskiej elżbietańskiej, czyli sceny Kacpra Rucińskiego i Abelarda Gizy, gdzie byłem stałym gościem na open micach, powysyłałem maile z klipem, który pierdolnął ponad 100 tys. wyświetleń, do knajp w różnych częściach kraju i o dziwo więcej niż kilka odezwało się z zaproszeniami. Wyruszyłem w samotne trasy.

Sceny stand-upowe omijałem szerokim łukiem. Później zacząłem otrzymywać sygnały, że Stramik jest za mocny na stand-up w niektórych miejscach i miałem wyjebane. Nadal mam. Stramik nie jest łatwy, i na scenie, i w życiu. Z kimś takim osoba kojarzona przez wiele Bożenek i Januszów zdecydowała się pojeździć, ryzykując swoją – powiecie kasztańską, odpowiem, w znacznej mierze tak, ale jednak – reputację. Jest to reputacja komika, który w sposób niezbyt skomplikowany chce bawić ludzi, to wszystko. Część twórców polskich scen stand-upowych ma podobne podejście. Stramik nieco odmienne. Też chce bawić, ale to nie wszystko. Stramik lubi ryzyko; artystyczne.

Teraz o programie. Nie będę tego oglądał. Chociaż stanowiłoby to niewątpliwe ryzyko; intelektualne. Ponadto wciąż jeszcze nie wiadomo, czy mamy do czynienia z nowym cyklem, czy z jednorazówką. W każdym razie obejrzałem jeden odcinek „Latającego Klubu Dwójki”. Wystarczy. To jest zbyt popierdolone. Nawet kategoria hate-watchingu przy tym odpada. Ja już nie nienawidzę. Ja mam po prostu wyjebane. Dlatego nie jestem oburzony. Robię swoje.

Jak poezja i wszelkie formy sztuki uwznioślające człowieka mogły istnieć po upadlającym doświadczeniu Holocaustu, tak interesujący, niegłupi, autentyczny stand-up może istnieć po Umysłowej Zagładzie w postaci programu Polsatu. Wybaczcie grubymi nićmi szytą analogię, przyjaciele Kasztany. Nie potrafiłem się powstrzymać.

Na koniec wyobraźcie sobie, że polski stand-up idzie w kierunku umysłowej degrengolady. Prosty brecht jest doceniany najbardziej, wycie troglodytów na widowniach całego kraju zaczyna przemawiać do telewizyjnych decydentów, którzy organizują „Dańcowanie na ekranie” – serię konkursów stand-upowych, igrzysk dla mas wybierających w drodze oddawania głosów najprymitywniejszą, najszybszą i wyzutą z jakiejkolwiek refleksji formę rozbawiania. Komu z dzisiaj oburzonych, a w przyszłości potencjalnie zaangażowanych w taki projekt, jakoś mocno to przeszkadza?

*

Tekst w powyżej formie (poza wtrąceniem nawiasowym z pierwszego akapitu) istniał do 8 czerwca. 8 czerwca trafiłem na polsatowską notkę nt. programu „Kabaretowy Boxing Night”. Nie ukrywam, że treść notki mną wstrząsnęła. Zacytuję fragment:

„Pierwsza runda i pierwszy skecz premierowy. Rozpoczyna Kabaret Młodych Panów skeczem o bieganiu. W tym starciu Kabaret Pod Wyrwigroszem zrewanżuje się opowieścią o… podrobach. Druga runda to stand-upy, najbardziej niegrzeczna i nieprzewidywalna z kabaretowych form scenicznych. Mariusz Kałamaga i Tomek Nowaczyk opowiedzą o seksie. W trzeciej rundzie będziemy świadkami popisów gwiazdorskich: Maria Czubaszek odwiedzi zakład pogrzebowy, a Antoni Królikowski i Tomek Nowaczyk spróbują rozśmieszyć policjanta. Na finał – improwizacje. Obie drużyny przygotują improwizowane scenki na tematy zadane z widowni. Czekają nas ekstremalne emocje!”

Od kilku lat nie mam telewizora. Nie żałuję. Są momenty, kiedy nie żałuję mocniej. 8 czerwca nadszedł jeden z nich.

Dodaj komentarz

*