Ja tam się cieszę, że za moją sprawą coraz więcej osób zapoznaje się z określeniem „Kasztan”. Powiedziałem Kałamadze, że jest uznawany za Kasztana. Kałamaga przekazał dalej. Określenie to zostało ukute przez stołecznych komików z grupy Stand-up Polska, z którą sympatyzuję – nie dlatego, że załatwiła mi jakieś w miarę korzystne występy, co jest częste w tym pierdolniku, zwanym „polskim stand-upem”: priorytet wymienności, nie jakości i wzajemne lizanie dupy. Stramik nigdy nie lubił lizania dupy, przez to miał przejebane w szkole i w rachitycznym życiu zawodowym również; m. in. dlatego było rachityczne.
Wybacz Stand-up Polsko. Nie załatwiłaś mi wielu w miarę korzystnych występów. Załatwiłaś mi może 3-4 w miarę korzystne występy. Doskonale to rozumiem. Z racji organizacyjnej niefrasobliwości miałaś problemy z załatwianiem w miarę korzystnych występów samej sobie. Pełen sympatii liczę, że użycie czasu przeszłego w przypadku poprzedniego zdania jest zabiegiem jak najbardziej uzasadnionym. Nieważne.
Szanuję Cię, Stand-up Polsko. Za to, że autentycznie interesujesz się stand-upem, Twoim celem nie jest obrażające inteligencję widza pajacowanie ku uciesze ogłupionej gawiedzi. Jednocześnie szczerze nienawidzisz Kasztanów. Też szczerze nienawidzę Kasztanów, lecz jednocześnie jestem lewakiem i nie krzyczę: „A na drzewach zamiast liści, będą wisieć Kasztany!”
Teraz uwaga, Kasztany i Niekasztany!
„Kasztan” reprezentuje pewien rodzaj humoru, absolutnie nieprzyswajalny dla osoby myślącej, która przesiąknięta jest sposobem żartowania charakterystycznym dla kultury anglosaskiej. Kasztan nie zawsze musi być kabareciarzem. Kasztańskie jest bowiem jego pierdolenie, nie pochodzenie. Najczęściej jednak Kasztan jest czynnym, długoletnim, zasłużonym kabareciarzem, ponieważ trudno nie być kasztanem, działając destrukcyjnie na umysły rodaków, oferując im schematyczne kalambury, najprostsze skojarzenia, nieudolną publicystykę w formie parateatru dla ospałych intelektualnie mas; czując przy tym władzę, a władza uzależnia i daje człowiekowi moc nieporównywalną do mocy dostarczanej przez najlepszą kokainę. Już mniejsza o forsę, którą się z tego ciągnie.
Ktoś mi tutaj zarzucił pod drugim wpisem, że występuję z Kałamagą dla forsy. Później z niewiadomych przyczyn usunął swój komentarz i nie zdążyłem odpowiedzieć. Stramik nic nigdy nie robi dla forsy. Gdyby Stramik robił cokolwiek dla forsy, to do dzisiaj pracowałby w Pile, gdzie zarabiał dużo forsy, pizgając w FIFĘ na służbowym komputerze, okazjonalnie pisując marketingowe bzdury na zlecenie ospałej intelektualnie firmy. Nieważne.
Niedawno chłopcy z Make Life Harder oburzyli się, że Kuba Wojewódzki wraz z Kasztanami z Ani Mru Mru lekko z nich zadrwił. Chłopcy z Make Life Harder piszą wypierdolone żarty, w których widać inspirację zachodnią kulturą dowcipkowania. Wprawdzie ich oburzenie może nieco dziwić, lecz doskonale pokazuje zderzenie kasztaństwa z niekszataństwem i zagubienie zramolałego Kasztana, jakim jest Kuba Wojewódzki, który kiedyś może i Woody Allen czy literatura wysoka, ale dzisiaj raczej władza oraz forsa.