Kiedy miałem 3 lata, usiłowałem popełnić samobójstwo nad morzem. Matka z siostrą tylko mnie rozebrały i natychmiast pognałem w stronę morderczych fal. Zawczasu jednak zostałem odratowany przez te mało rozsądne kobiety. Samobójstwo to jedna z wielu rzeczy, które mi się w życiu nie udały. Nie wszystkie porażki były tak spektakularne.
Podczas pierwszej i jak dotąd ostatniej wizyty w Londynie nie udało mi się zamówić 2 Whopperów w Burger Kingu. Za cicho wyartykułowałem 1 jebanesłowo i nie miałem ochoty (czytaj: odwagi) mówić dalej. Podobnie wygląda mechanizm dochodzenia do moich lichych osiągnięć na polu stosunków damsko-męskich.
Dlatego identyfikuję się z Magikiem, który śpiewał „jeszcze oszaleją wszystkie pizdy, gdy poznają mój urok osobisty, duszę artysty, to, jaki jestem skromny i bystry, szczery do bólu, że aż przezroczysty”. I któremu udało się popełnić samobójstwo.