Złe treści #34

Różne są etapy. Doniosłe chwile. Momenty przełomowe. Rytuały przejścia. Bla bla bla. Linearność jako złudne przyzwyczajenie umysłu nękanego datami, powtarzalnością tego, co idioci nazywają historią zaczyna mnie wkurwiać.

Czym jest przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, jeśli nie egzystencjalną, na siłę wtłaczaną w ramy chronologii jednią?! Poprawcie mnie, kurwa, ale życie to w ostateczności koszmarny sen. Dobywająca się z dupy ciemnego wszechświata mara wiecznej nocy.

Kiedy w wieku wczesnoszkolnym powielekroć oglądałem „Powrót do przyszłości III”, nomen omen w przyszłości pragnąłem mieć dziewczynę typu Elizbeth Shue. Natomiast w wieku późnoszkolnym obejrzałem „Zostawić Las Vegas” i nic się nie zmieniło.

Teraz jestem rad, że napisy do „The Walking Dead” pojawiają się od razu w poniedziałek. Zatapiam się w bezkresnym rozczarowaniu. Jestem Michaelem J. Foxem bez Parkinsona. Trzeźwiejszym Nicolasem Cagem, który jeszcze nie spalił przeszłości.

W dodatku wygląda na to, że napisałem jebany wiersz.

Dodaj komentarz

*